No chyba nie chcecie zapytać: "Takie coś- czyli co?" ?!
Przecież każdy wie, że takie coś, służy do takiego czegoś i leży zazwyczaj tam obok tego...
"A gdzie jest tam i koło jakiego tego leży?"
Ehh...
No przecież mówię, że tam, a to znaczy że tam, a koło tego, czyli no... koło tego no... tego takiego!
Za takie właśnie (nie)jasności kocham nasz ojczysty język.
"A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają."
I niech jakiś obcokrajowiec śmie narzekać na deklinację, na "ś" i na "ć", albo na idiomy...
Zaproście go wtedy do prawdziwego polskiego domu, na prawdziwy polski bigos i najprawdziwsze polskie ruskie pierogi. Kiedy to pan domu szuka symbolu swej władzy i pyta "gdzie to jest?". Niech odważy się zapytać: "Ale co?" i niech usłyszy: "Takie coś". Wtedy dopiero zrozumie, w jak łatwy i uniwersalny sposób, może porozumieć się z każdym szanującym się Polakiem.
Wystarczy bowiem (a wręcz należy) ominąć lekcję nr 1, gdzie uczy się (teoretycznie) pierwszego sztandarowego słowa z polskiego słownika* i wyćwiczyć sprawne posługiwanie się pełnym magii określeniem "takie coś" :)
Tak więc, skoro popisałam się już językoznawstwem, poniżej efekty zamówienia o wymownej treści:
"Zrób takie coś, na zdjęcie, takie wiesz... no Ty wiesz jakie... Ja to zdjęcie włożę w takie coś, ale chcę, żeby było zapakowane w coś, bo to na prezent. A i jeszcze jakąś prostą kartkę do tego."
*Dla mniej zorientowanych dodam słowami klasyka, iż chodzi mi o określenie opisujące (w swej bogatej gamie znaczeniowej) m.in. "kobietę, która prowadzi się lekko niczym BMW"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz