Pamiętacie jeszcze tę zabawę?
Dzisiaj pewnie wielu z Was powie, że emocje były jak na grzybobraniu, ale przyznajcie sami- wtedy każde "ciepło... ciepłej... jeszcze cieplej" przyprawiało niemal o dreszcze ;)
No dobra, to bawimy się! Zgadujcie o czym dziś...
Ciepło... Ciepło... Cieplej... Gorąco!
Zgadliście, dziś na tapetę bierzemy termofor.
Powiem więcej, zainspirowana eko-trendem, ujmę dzisiejszy temat niemalże naukowo:
Rozprawa o termoforze, jako odnawialnym źródle ciepła.
Czemu źródło ciepła- to sprawa oczywista, ale czemu odnawialnym? Odnowione, a nawet (idąc dalej zgodnie z eko-trendem) z recyklingu jest jego ubranko. Jesienne porządki w szafach zaowocowały szybkim pomysłem i (chciało by się rzec jeszcze szybszą) realizacją.
Teoretycznie miałam oddać szycie podwykonawcy (czyt. Mamie), jednak po raz kolejny wyszło szydło z worka- jestem niecierpliwcem. Tak długo przebierałam palcami, że zaczęłam fastrygować na próbę... Jak już spróbowałam, to nie mogłam obejść się bez efektu końcowego. Niemniej jednak, żeby Mamie nie było przykro, i Jej dałam wrócić wspomnieniami do lat mojego dzieciństwa, kiedy dziergała mi czapeczki i zleciłam wykonanie pomponików (miały być "takie! O, takie!).
Potem jeszcze "kropka nad i", czyli gorące filcowe serducha (wersja 2D i 3D) i... jest.
Oto on... Póki co bezimienny, ale tradycji zapewne stanie się zadość i przyjdzie czas na nazwanie go. Tylko jak nazwać następce Miecia i Mańka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz