Rama musi być!

Spokojnie, spokojnie... Ten post nie zawiera lokowania produktu, a przynajmniej nie tego masłopodobnego.
Nie zamierzam też zabawiać się w Iwonę Pavlovic i wystawiać not za trzymanie ramy w tańcach towarzyskich. Choć podobno wraca era "Tańca z Gwiazdami"*, więc może byłoby to bardzo na czasie...

Tak czy inaczej, dzisiaj słów kilka o nowych papierowych "składanko-wycinankach".
Kojarzycie na pewno jeden z ciekawszych polskich filmów (nie, to nie jest błąd w "druku") w reżyserii Juliusza Machulskiego "Vinci"*. A pamiętacie ten fragment, kiedy w jednej ze scen bohaterowie "zainspirowani" pracą znamienitego malarza wspominają, że:
"Da Vinci gruntował ten obraz z ramą"?
Wprawdzie ta sama rama stała się paręnaście scen później dużą przeszkodą dla głównych bohaterów, ale dzięki temu ciekawie wpłynęła na akcję filmu, a o to z całą pewnością chodziło. I tak oto jedna, zdawałoby się nic nieznacząca rama, w rękach Leonarda da Vinci dopełniła całości dzieła, będą swoistą "kropką nad i", a dzięki reżyserowi zyskała drugie życie i wpłynęła na wartkość akcji, stając się choć na chwilę główną bohaterką.
Zgoda, niecodziennie możemy podziwiać dzieła na skalę "Damy z łasiczką". Ale bądźmy szczerzy, dla większości z nas cenniejsze są klimatyczne zdjęcia, uwieczniające piękne chwile nasze i naszych bliskich. I to właśnie nad nimi potrafimy dumać i godzinami wspominać minione czasy. Dlaczego więc klasycznie wywołane fotografie, albo ich cyfrowe odpowiedniki zapisane na płytach CD, mają się piętrzyć w szarych kartonach na dnie szafy, skoro i one zasługują na coś bardziej indywidualnego i dopełniającego charakter tych pięknych chwil?
Nie wiem, dlatego poniżej parę kolorowych alternatyw, dla tych bezimiennych kartonów z dna szafy.











*Post zawierał lokowanie produktu. (A jednak)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz