Przypadki chodzą po... łąkach.

Nie wiem...serio!
Zupełnie nie wiem jak to się stało, że udało mi się wyhodować te trzy maki.
A właściwie wiem... tylko czy warto się przyznawać, że to był tylko przypadek?

Coś wycięłam.
Coś wydarłam.
Coś skróciłam.
Coś skleiłam.
I wyszedł... Najpierw jeden, potem drugi, zaraz trzeci...

A że idealnie skomponowały się z moim nowym papierem, nie mogłam ich wyrzucić.
Doceniłam ich niebywałą trwałość i niskie wymogi techniczne-postanowiłam okrasić nimi urodzinowy prezent.
Chociaż przy okazji chciałabym wspomnieć, że ostatnio przechodzę sama siebie i potrafię utrzymać przy życiu więcej niż tylko plastikowego kaktusa i zioła z Ikei. (Nie ukrywam, że w tym miejscu oczekuję od Was braw ;)).

I jak? Ujdzie w polu?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz