Daaawno, dawno temu, kiedy jeszcze szkołę miałam "rzut beretem" od domu, a na głowie nie miałam ani jednego siwego włosa, nałogowo kupowałam tymbarkowe kapselki. Z ciekawością otwierałam każdą z butelek, by dowiedzieć się co też tym razem ma mi do powiedzenia ten kawałek kolorowej blachy.
Nie... "kupowałam tymbarkowe kapselki" to nie jest przejęzyczenie. Z perspektywy czasu wiem, że nie wybierałam tego napoju ze względu na jego smak, lecz ze względu na "wartość dodaną produktu".
Cóż, skoro już mowa o moich nałogach (eh... czy ja się nie otwieram przed Wami zbyt mocno?) jestem uzależniona od telefonu.
Nie, nie... Nie zrozumcie mnie źle. To nie oznacza, że ogarniam tę całą technologię. Po prostu lubię mieć świadomość, że to małe mobilne centrum dowodzenia leży gdzieś w pobliżu mnie.
Wprawdzie nie mam na telefonie zbyt wielu aplikacji- "czasoumilaczy", ale z sentymentu do dawnych czasów, nie mogłam się oprzeć instalacji, kiedy zobaczyłam kapselkową aplikację od Tymbarka.
I tak dzień, w dzień, od pewnego czasu sprawdzam co ta elektroniczna zielona blaszka, ma mi do powiedzenia.
Bywa wesoło, szczególnie że zamieszczane tam teksty są jak rasowy horoskop- uniwersalne. Każdy znajdzie tam coś dla siebie :)
I tak oto wczoraj, na chwilę przed odebraniem dyplomu (oprawionego w , o ironio, teczkę w kolorze Pantone 274) Tymbark powiedział:
"Jestę kapslę! A Ty?"
No więc tak, moi drodzy... Teraz już oficjalnie JESTĘ MAGISTRĘ!
I mam to na piśmie :)
A poniżej, żeby nie było nudno (wszak jesteśmy społeczeństwem obrazkowym), dwa z miliarda zrobionych w czasie studiów projektów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz