Dzyń dzyń dzyń... Dzwonią dzwonki sań!

Hm... można powiedzieć, że w tegorocznym wyścigu do świąt wyprzedziłam nawet ciężarówkę Coca-Coli :)
Pierwsze zamówienie na bożonarodzeniowe upominki dla najbliższych dostałam już... w maju!

Zawsze wydawało mi się, że to ja bardzo wcześnie zaczynam obmyślać prezentowo-świąteczne szaleństwo, ale tym razem Pani Grażyna wyprzedziła mnie bez pardonu. A żeby było ciekawiej, bardzo mnie to cieszy :)

Wiecie przecież ile frajdy daje mi każde zamówienie, a to, w połączeniu z możliwością stworzenia dla kogoś prezentu, tworzy dla mnie istny eliksir szczęścia- serio.
Wprawdzie trudno zrobić tyle przepiśników "od tak", ale z doświadczenia wiem, że byłabym w stanie zarwać trochę nocek i uwinąć się z tym raz-dwa. Na szczęście (ku własnemu zdziwieniu) tym razem staram się dawkować sobie tę radochę i powoooli, powoooli, kroczek po kroczku robię każdy ze spersonalizowanych notesów po kolei.

Zobaczcie, jak prezentuje się przedsmak kuchennego szaleństwa, które zawładnęło moją głową :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz