Może ten cytat nie do końca obrazuje to co dzieje się za oknem, ale prawda jest taka, że zima zbliża się co raz większymi krokami.
Jednak od ponad dwudziestu lat, każdej zimy, nastaje jeden piękny, ciepły dzień*, kiedy to serducha milionów, rozgrzewają się do czerwoności, a dobre duszki chodzą po ulicach miast i miasteczek dzwoniąc swoimi kolorowymi puszkami, szczerze dziękując za każdy kolejny grosik.
Wiecie o czym mowa?
TAK! chodzi oczywiście o styczniowe niedziele, kiedy całoroczna machina, napędzana przez setki osób, pod wodzą pana Jurka Owsiaka, eksploduje pozytywną energią.
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy :)
Uwielbiam ten magiczny dzień, odkąd sięgam pamięcią. Jako mały bąbel, zbierałam przed finałem drobniaki z kieszonkowego, by wrzucić je potem do puszki. Nie było "zmiłuj". Śnieg, deszcz, słota czy choroba- wiadomo było, że małą Kasię trzeba obwieźć po mieście w poszukiwaniu zmarzniętego wolontariusza. A potem nastał czas, kiedy sama postanowiłam być tym maszerującym po ulicach "Rudolfem Czerwononosym" z puszką w ręku i wspominam te dni z ogromnym uśmiechem na twarzy.
Możecie mi wierzyć, że cieszy każdy, nawet najdrobniejszy bilon wrzucany do kolorowego kartonika. A szczególnie wtedy, kiedy dla tych małych, chorych pociech, wrzucają pieniążki ich zdrowi równolatkowie.
Pięknych, a zarazem wzruszających historii jest wiele, każdy z wolontariuszy z pewnością mógłby ich opowiedzieć sporo, jednak należy pamiętać, że WOŚP, to nie tylko oni i nie tylko ten jeden dzień w roku.
Fundacja pracuje cały rok, na wielu płaszczyznach. Szukają tych najbardziej potrzebujących, szukają sposobu by im pomóc, ale co równie trudne- szukają na to pieniędzy.
Z roku na rok przybywa pomysłów na zebranie, jak największej kwoty. Otwierają się umysły i serducha :) Jakiś czas temu zrodziła się idea powstania grupy "Biżuteryjki dla WOŚP". Dotychczas tylko podziwiałam ich dzieła, jednak w tym roku całkiem przypadkowo trafiłam na informację o możliwości wstąpienia w ich szeregi. Dość nieśmiało podesłałam zdjęcia swoich dotychczasowych prac, licząc na to, że może przydam się choć częściowo przy jakimś projekcie.
I udało się, nawet bardzo!
Jestem tak samo pozytywnie nakręcona, jak wtedy, kiedy odbierałam swój pierwszy WOŚP-owy identyfikator. :)
Wiele powiedzieć nie mogę. Cichosza ;) Niespodzianki smakują najlepiej. Ale zdradzę Wam w sekrecie, że projekty koleżanek- Biżuteryjek zapowiadają się bajecznie. Podglądam i zazdroszczę talentów. :)
A tutaj mała zapowiedź projektu, z którym biorę udział

Do końca Świata i o jeden dzień dłużej!
*i z całą miłością do Bożego Narodzenia, nie o tym mowa tym razem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz