Wyznanie godne kozetki u psychoterapeuty ;)
Choć prawdę mówiąc, podobno prawdziwe słoiki wywodzą się jedynie ze stolicy (a właściwie do niej przybywają).
Tak więc kim ja jestem? Wrocławskim krasnalem?!
O nieee! Co to, to nie! Ja się nie zgadzam. Nie i kropka.
Wiele można o mnie powiedzieć, ale krasnal jest określeniem najdalszym z najdalszych ;)
Jednak, co by nie mówić, słoikowy sezon mnie nie ominął. Powiem więcej, z całą pewnością zapowiada się, że jeszcze powróci, a to wszystko za sprawą grzybobrania...
Ale nie myślcie sobie, że narzekam. Nic z tych rzeczy. W kuchni czuje się, jak ryba w wodzie (taaaak, wiem, widać ;)).
Przepisy podebrane znajomym noszę już wszędzie: w portfelu, w kalendarzu, w notesach, a nawet we wszelakich możliwych zakamarkach telefonu.
I dlatego właśnie nastał najwyższy czas do stworzenia własnego przepiśnika. Ostatecznego kopa do rozpoczęcia działania dała mi moja przyjaciółka. I tak oto jest i on, z "koronkową" kieszonką na karteczki w środku i setką stron czekających na smakowite przepisy.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz