Chciałoby się powiedzieć: "ahhh... kiedy to było"
Większość z nas już zapewne dawno pożegnała się z Wróżką Zębuszką, puściła w zapomnienie przedszkolną marchewkę z groszkiem, a ukochane lalki i kolorowe samochody trzyma w kartonie na dnie szafy. Na szczęście zamiast z żalem zaglądać we własną metrykę, możemy choć na chwilę powrócić do piaskownicy za sprawą pojawiających się w rodzinie Bąbelków. ;)
We mnie (nie)stety dziecko budzi się nie tylko wtedy, kiedy mam okazję pobawić się z takim Maluszkiem, ale też (a może przede wszystkim), kiedy wchodzę do sklepu z zabawkami. Pozornie proste i krótkie zakupy przeistaczają się w podróż do przeszłości. Masa wspomnień i... nawet nie wiadomo, kiedy mija godzinka (ewentualnie dwie) ;)
Mogę nawet przyznać, że wyjście do sklepu zabawkowego jest wyjątkiem dla reguły, wedle której nie znoszę zakupów. Robię je z ogromną przyjemnością i z radością korzystam z każdej okazji, kiedy mogę bezkarnie poszaleć w dziecięcym raju. Idealną okazją są np. urodzinki. Zostałam ostatnio zaproszona na poważne, trzecie urodzinki małego gentelman'a i choć nie bardzo miałam okazję poszaleć przy wyborze prezentu (btw. wiecie, że zabawki można kupić w sklepie z osprzętem rolniczym? :O ), to zabawę nadrobiłam przy pakowaniu.
Znalezienie odpowiedniego papieru nie było proste, chcąc kupić coś pozbawionego bajkowych motywów, ale przy tym uroczego i niedziewczęcego... Na szczeście przy niewielkich kompromisach udało się, a przynajmniej taką mam nadzieję. Oceńcie sami :)
I całuśne słodkości <3
.jpg)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz